S&P 500 jest pod znaczną presją. Według analityków lepsze od oczekiwań wyniki spółek technologicznych nie oznaczają powrotu na dynamiczną ścieżkę wzrostu. Wskazują natomiast kilka zagrożeń, z którymi zmierzy się indeks w II połowie roku.
S&P 500 uzależniony od Big Techów
Indeks Standard & Poor’s 500 składa się z 500 największych amerykańskich spółek (pod względem kapitalizacji) notowanych na New York Stock Exchange i NASDAQ. To przede wszystkim rodzime przedsiębiorstwa funkcjonujące w najbardziej dochodowych branżach świata.
Z uwagi na swoją wagę i znaczenie gospodarcze, często traktowany jest jako wskaźnik ogólnej koniunktury. Analitycy wskazują jednak na istotne zagrożenia, które dotyczą składowych indeksu. Mowa zwłaszcza o spółkach technologicznych. W 2023 r. jego notowania uzależnione były w dużej mierze od megacaps (firm o kapitalizacji rynkowej powyżej 200 mld USD). Jak podaje William Watts, analityk MarketWatch, od początku roku S&P 500 wzrósł o 7% po ubiegłorocznym spadku na poziomie 19,4%.
Ross Mayfield, analityk strategii inwestycyjnej w Baird zwraca uwagę, że 10 największych akcji ma 29% wagi w indeksie i odpowiada za około 70% wyników od początku roku. To przede wszystkim spółki BigTech, w tym Apple czy Microsoft. Według analityka to zjawisko niepokojące i niekorzystne dla samych inwestorów. Większy udział mniejszego zakresu spółek to najczęściej oznaka braku stabilności rynku. Według danych na koniec marca sektor technologii informatycznych miał wagę w indeksie na poziomie 26,1%.
Ponadto nadmierny wzrost niektórych akcji może w rzeczywistości zaburzać obecnie rzeczywisty obraz indeksu.
“Indeksy giełdowe nabierały byczego tempa przez ostatni miesiąc, ponieważ inwestorzy wydawali się odczuwać ulgę, że o włos udało się uniknąć potencjalnego powszechnego kryzysu bankowego. Handlowcy nadal uważają, że Rezerwa Federalna myli się, sądząc, że mogą utrzymać końcową stopę procentową powyżej 5% do końca roku, podczas gdy rynki wyceniają stopę 4,1% w grudniu, cały procent poniżej prognoz banku centralnego” – skomentowała Daniela Hathorn, analityczka Capital.com.
Tekst przygotował FXMAG