Mario Draghi mówi, jak jest. A jest źle
Media w Europie od kilku dni nagłaśniają temat raportu, jaki na zamówienie Komisji Europejskiej przygotował Mario Draghi. Polityk i ekonomista pełniący w przeszłości m.in. role premiera Włoch oraz prezesa Europejskiego Banku Centralnego, w kilkusetstronicowym dokumencie określił, z jakimi problemami zmaga się Unia Europejska. W szczególności jej gospodarka, i przedstawił plan naprawczy.
Europejczycy dowiedzieli się m.in., że jeśli chcą dotrzymać kroku USA i Chinom (tu pojawia się pytanie, czy Państwo Środka utrzyma wysokie tempo wzrostu), muszą przygotować się na dodatkowe wydatki. I to duże wydatki, sięgające nawet 800 mld euro rocznie. Tu pojawia się pierwszy zgrzyt. Bo nie ulega wątpliwości, że unijnym politykom trudno będzie dojść do porozumienia w kwestii pozyskania takich pieniędzy. Draghi przestrzega jednak, że prywatny biznes sam sobie nie poradzi i potrzebne jest wsparcie państwowe. Co przecież ma miejsce w USA i Chinach.
Europie potrzebny jest silny sektor finansowy
W raporcie nie pominięto słabości rynku finansowego w UE, na co uwagę zwrócili m.in. eksperci Pekao, stwierdzając, że Europa:
nie potrafi przekierować oszczędności na inwestycje z uwagi na problemy swojego sektora finansowego (słabe banki, niedorozwinięty rynek kapitałowy, brak ekosystemu finansowania ryzykownych przedsięwzięć typu VC, etc.) i wbudowała awersję do ryzyka do bardzo wielu elementów swojego skomplikowanego instytucjonalnego gobelinu.
Na potwierdzenie tego wniosku wystarczy przywołać informację, iż bank JP Morgan jest wart więcej, niż 10 największych europejskich banków. I to liczonych łącznie. A nie jest tajemnicą, że słaby sektor bankowy/finansowy oznacza brak możliwości rozwoju pozostałych segmentów gospodarki. W tym kontekście ciekawie brzmią niedawne doniesienia o UniCredit, który nabył 9% akcji Commerzbanku i w ten sposób stał się drugim największym udziałowcem w niemieckim banku (Włosi wrócili też na polski rynek, bo do Commerzbanku należy mBank).
Ten ruch wywołał dyskusję o potencjalnej fuzji obu instytucji. Mogłaby ona zaowocować tym, o czym pisał Draghi: wzmocnieniem sektora, powołaniem do życia gracza bardziej liczącego się na globalnym, a nie tylko europejskim rynku. Pytanie, czy Niemcy finalnie nie zablokują tego ruchu, bo uznają go za „upokarzający”?
Nadmierne regulacje obciążają innowacyjność
Inną kwestią, na którą uwagę zwrócił Draghi, jest „bicz regulacyjny”. Były premier Włoch podkreślił, że od 2019 roku w UE powstało 13 tys. aktów prawnych. Tymczasem w USA było to 3,5 tys. Przy skomplikowanym prawie trudno o innowacyjność. Powstawanie startupów, które z czasem staną się jednorożcami, paneuropejskimi potentatami i wreszcie firmami zdolnymi do konkurowania na arenie międzynarodowej. Dzisiaj europejskie jednorożce masowo emigrują do USA.
Tekst przygotował FXMAG