Tlący się konflikt między Chinami i USA powoduje, że inwestorom coraz trudniej lokować kapitał w spółkach amerykańskich z wybranych sektorów oraz w spółkach chińskich. Pojawia się coraz więcej czynników ryzyka.
Konflikt na linii USA – Chiny powoduje, że inwestowanie w amerykańskie i chińskie spółki staje się coraz trudniejsze. Inwestorzy muszą brać pod uwagę coraz większą liczbę zmiennych i czynników ryzyka.
Jak konflikt USA – Chiny utrudnia życie inwestorom
Generalnie coraz trudniej inwestuje się w amerykańskie korporacje z wrażliwych sektorów. Podmioty te są pod coraz większą presją polityczną i nierzadko ich działania są prześwietlane przez organy rządowe. Obecnie każda technologia, którą Waszyngton uzna za mającą wpływ na bezpieczeństwo narodowe, może stanowić przedmiot dochodzenia.
Problemy dla inwestorów na tym się nie kończą, gdyż w podobnym kierunku zdają się zmierzać władze niektórych krajów europejskich (przykładowo, Wielka Brytania wprowadziła system przeglądu inwestycji zagranicznych). Wzmaga to nerwowość inwestorów, bo szczególnie w ostatnich latach upodobali sobie przynoszące ogromne zyski najnowocześniejsze technologie, w tym półprzewodniki, AI, cyberbezpieczeństwo czy biotechnologię. Niestety, te działalności będą teraz na celowniku władz.
Plany inwestycyjne należy również korygować o mniej efektywną alokację zasobów w wyniku przebudowy, wymuszonej dywersyfikacji, a nawet rozrywania łańcuchów dostaw. Trzeba pamiętać, że USA wprowadzając obostrzenia względem Chin, poważnie zakłóciły międzynarodowy podział pracy, nadszarpnęły globalne połączenia i wzmogły wzajemną nieufność firm. Ponadto, sankcje powodują, że spadnie dynamika przepływu wiedzy i technologii, co bezpośrednio wpłynie na produktywność pracy. Chociaż badania dotyczące rozdzielenia technologicznego USA i Chin nie rozstrzygają tego jednoznaczne, ale istnieje raczej duże prawdopodobieństwo, że wydajność się obniży.
Papierkiem lakmusowym ogólnych nastrojów inwestorów na świecie są inwestycje w startupy, które stają się coraz bardziej ryzykowne
W ubiegłym roku inwestorzy korporacyjni venture capital wsparli tylko 48 chińskich startupów, czyli prawie połowę mniej, niż w 2021 r. Spadek inwestycji wynikał z niepewności co do losów tych przedsięwzięć w obliczu sankcji Waszyngtonu. Sami amerykańscy inwestorzy twierdzą, że wycofują się z inwestowania w chińskie startupy w wyniku napięć politycznych. Natomiast inwestorzy spoza USA uważają, że inwestycje w amerykańskie startupy stają się coraz trudniejsze z powodu wzmożonej kontroli ze strony Komisji ds. Inwestycji Zagranicznych – organu rządowego, który sprawdza inwestycje zagraniczne w rodzime firmy.
Pomimo tych trudności zaobserwowano, że spowolnieniu amerykańskich inwestycji w chińskie firmy nie towarzyszy spadek liczby chińskich inwestycji w amerykańskie startupy, pomimo dodatkowej kontroli ze strony Waszyngtonu.
Chiny stają się atrakcyjne dla inwestorów spoza USA
Zważając na zasygnalizowane wyżej problemy, coraz ciekawiej dla inwestorów spoza USA prezentuje się chiński rynek kapitałowy. Ze względu na zasadniczo zamknięty chiński kontynentalny rynek kapitałowy, Hongkong prawdopodobnie wróci do łask. Zresztą pozostaje kluczowym miejscem dla głównych chińskich firm. Nadal większość inwestorów instytucjonalnych spoza Azji charakteryzuje się dość niską ekspozycją na chiński rynek. Najczęściej lokujący kapitał w tamtejsze aktywa mają siedzibę w Hongkongu czy Singapurze. Od kilku lat chińskie giełdy oferują znacznie szerszy wachlarz aktywów, a obecnie aktywa stały się na tyle płynne, że można je włączyć do światowych indeksów akcji i obligacji. Zapewnia to większą dostępność dla inwestorów i może potencjalnie generować zwiększone napływy środków do kraju.
Tekst przygotował FXMAG