W maju ruszyła słynna już kampania informacyjna Narodowego Banku Polskiego, która mówiła wprost – jeśli krytykujesz NBP i rząd za wysoką inflację, to jesteś „ruską onucą”. I tyle. Po kilku miesiącach od tej wizerunkowej katastrofy nasz bank centralny wreszcie odpowiedział na pytanie „ile to wszystko kosztowało”. Odpowiedź może być zaskakująca, o ile cokolwiek w kontekście działań NBP w ostatnim czasie może jeszcze zdziwić….
Wydaliśmy, ale nie wiemy ile
Na początku maja na fasadzie budynku Narodowego Banku Polskiego w Warszawie przy ul. Świętokrzyskiej pojawił się ogromny baner, który kategorycznie stwierdzał, że „obciążanie NBP i rządu winą za wysoką inflację wpisuje się w narrację Kremla”. Pomijając już sam fakt tego czy treści o tak mało wyrafinowanym przekazie mają jakąkolwiek skuteczność i czy przypadkiem nie odbierają powagi instytucji, jaką jest bank centralny, od samego początku zainteresowanie wzbudziły koszty takiej kampanii „informacyjnej”. Co ciekawe, później Narodowy Bank Polski zdecydował się jeszcze wypuścić na ulice Warszawy furgonetki z banerami informującymi o głównych przyczynach inflacji (dla tych, którzy nie wiedzą – były to agresja Rosji na Ukrainę oraz pandemia i jej skutki), a w większych miastach pojawiły się również billboardy.
NBP długo unikał odpowiedzi na pytania o to ile kosztowała cała kampania. Dopiero politycy PSL zapytali o koszty opisanych działań w trybie dostępu do informacji publicznej, co obligowało bank centralny do udzielenia odpowiedzi.
Co ciekawe, Narodowy Bank Polski stwierdził, że nie jest możliwe wskazanie dokładnych kosztów kampanii informacyjnej, ze względu na „jej wielopłaszczyznowy charakter” i „różnorodność podejmowanych działań”, jak donosi portal Money.
Z jednej strony jest to dość zabawne, szczególnie w kontekście tego, że NBP był w stanie w dwóch krótkich akapitach wyjaśnić przyczyny tak wielopłaszczyznowego problemu, jakim jest podwyższona dynamika wzrostu cen i – niczym rasowy polityk – kategorycznie stwierdzić, że „jeżeli ktoś śmie nas krytykować, to jest ruską onucą”. Niestety, w departamencie księgowości Narodowego Banku Centralnego nie wystarczyło zasobów do tego, by obliczyć koszty opisywanej kampanii…
Z drugiej strony jednak jest to kolejny cios wizerunkowy dla Narodowego Banku Centralnego, który zresztą sam sobie wymierza. Wiarygodność naszego banku centralnego po takich wątpliwych wizerunkowo kampaniach, karykaturalnych wystąpieniach prezesa NBP na konferencjach prasowych czy wewnętrznych konfliktach w Radzie Polityki Pieniężne i tak jest już mocno nadszarpnięta.
Tekst przygotował FXMAG