Chiny uderzają cłami we francuską brandy
Ministerstwo handlu w Pekinie poinformowało, że od piątku podmioty importujące brandy z Unii Europejskiej będą musiały wpłacać „kaucje zabezpieczające na rzecz organów celnych” Chin, o czym donosi PAP Biznes. Ten sam resort wyjaśniał swoją decyzję ustaleniami, że import niektórych trunków z UE odbywał się po cenach dumpingowych. Co stwarzało zagrożenie dla chińskiego przemysłu brandy.
Wspomniane kaucje mają wynosić od 34,8% do 39% wartości importu. Co ciekawe, nie sprecyzowano, w jaki sposób i kiedy importerzy będą mogli odzyskać depozyty. Służby celne Chin miały podać, że od stycznia do listopada 2023 roku do Chin sprowadzono „napoje spirytusowe z destylowanego wina gronowego”, czyli brandy, o wartości 1,57 mld dolarów. Niemal całość tego importu (99,8%) pochodziła z Francji. Dlaczego Państwo Środka postanowiło wejść na wojenną ścieżkę z tym krajem?
Cios za cios, czyli zostawcie nasze elektryki
Odpowiedzi trzeba się doszukiwać w niedawnym głosowaniu w UE dot. ceł na pojazdy elektryczne wyprodukowane w Chinach. Francja, podobnie jak Polska, zagłosowała za ich przyjęciem, tak samo uczyniło jeszcze kilka państw. Przeciwne dodatkowym cłom były Niemcy, Węgry, Malta, Słowenia i Słowacja, pokaźna liczba państw wstrzymała się od głosu. Efekt był taki, że Komisja Europejska otrzymała zielone światło na ograniczenie importu elektryków, których produkcja, zdaniem urzędników, jest subsydiowana przez władze Chin.
Cła mają być nałożone m.in. na firmy BYD, Geely oraz SAIC, a ich wysokość może sięgnąć ponad 35%. Warto podkreślić, że tą opłatą będą też objęte auta europejskich producentów, które powstały w Państwie Środka.
Chiny to obecnie największy na świecie producent pojazdów elektrycznych. W ubiegłym roku globalny eksport elektryków z tego kraju wzrósł o 70% i osiągnął wartość przeszło 34 mld USD. Aż 40% tego eksportu trafia do UE. To wzbudziło obawy w Brukseli oraz innych unijnych stolicach. Ponieważ chińskie elektryki są znacznie tańsze od tych europejskich i stwarzają dla nich konkurencję. Problem polega na tym, że za niższą ceną mają się kryć subsydia płynące z Pekinu.
Unijne cła będą obowiązywać przez pięć lat (na razie obowiązują cła tymczasowe). Co ciekawe, głosowanie członków UE w tej sprawie nie musi jej zamykać. Negocjacje mogą być kontynuowane, o czym niedawno informowała Agencja Reutera. Najwyraźniej Pekin chce w nich poprawić swoją pozycję.
Chiny zarzucają UE protekcjonizm
Działania odwetowe Chin nie powinny być zaskoczeniem. Jeszcze w połowie br. rzecznik tamtejszego MSZ ostrzegał, że jego kraj podejmie niezbędne środki w celu ochrony swoich interesów, jeśli pojawią się nowe cła na chińskie elektryki. Urzędnik przekonywał wówczas, że ewentualne działania UE w tej sprawie są m.in. sprzeczne z zasadami gospodarki rynkowej.
Całkiem niedawno o unijnym protekcjonizmie pisał China Daily – największy anglojęzyczny dziennik w ChRL i jednocześnie medium całkowicie kontrolowane przez partię komunistyczną, a zatem wyrażające jej opinię. W artykule z końca września można przeczytać m.in., że Komisja Europejska zdradziła zobowiązanie, aby promować wolny i sprawiedliwy handel. Brzmi nawet zabawnie, gdy pomyśli się o tym, w jaki sposób Chiny bronią swojego rynku…
Tekst przygotował FXMAG