Za jedną z najgłośniejszych kradzieży Bitcoinów stoi… jeden z programistów, który wniósł duży wkład w kształtowanie się całego systemu. Jak to możliwe? Po latach rozwiązano ciekawą zagadkę.
Bezprecedensowa kradzież Bitcoinów?
W 2012 r. dokonano kradzieży 50 tys. Bitcoinów z dark netowego marketplace’u Silk Road. W kolejnych latach kryptowaluta dynamicznie zyskiwała na wartości, a skradzione BTC osiągnęły wartość ponad 3 mld USD. Sprawa pozostawała niewyjaśniona, a złodziej wpadł dekadę później, samodzielnie umożliwiając służbom (IRS-CI) rozwikłanie sprawy.
W 2019 r. policja w stanie Georgia otrzymała niepokojące wezwanie, zgłoszone przez inwestora Jimmego Zhonga. Zgłosił włamanie i zniknięcie cyfrowych aktywów. Niestety lokalne służby niewiele mogły zdziałać, dlatego Zhong zatrudnił prywatnego detektywa, który wskazał jako podejrzanego jednego z przyjaciół inwestora. Ten miał się dopuścić kradzieży 150 Bitcoinów, które były warte w tamtym czasie ok. 600 tys. USD.
Sam Zhong mieszkał w skromnym bungalowie poza kampusem lokalnego uniwersytetu. Według danych zweryfikowanych przez CNBC o jego bogactwie świadczyło jednak nonszalanckie życie nocne oraz podróże, w których trakcie zatrzymywał się w renomowanych hotelach. Miał także drugi dom położony nad jeziorem, w którym przechowywane było bogactwo fizyczne i cyfrowe.
Nikt ze znajomych nie był w stanie wskazać źródeł dochodu Zhonga. Powszechnie znany był fakt, że zainteresował się kryptowalutami już w 2009 r., zdobywając w ten sposób tysiące cyfrowych aktywów. W rzeczywistości nie tylko interesował się Bitcoinem, ale sam wniósł spory wkład w tworzenie infrastruktury, doradzając programistom w sprawie rozwiązań blockchain. Jego majątek był trudny do oszacowania. Przyjaciele mogli liczyć na wynajmowany przez Jimmiego prywatny odrzutowiec czy tysiące dolarów na zakupy. Żył rozrzutnie, o czym wiedziało całe miasto.
Finał sprawy inny, niż się spodziewano
Zhong przez lata wiódł spokojne życie, nie wiedząc, że służby wciąż zajmują się sprawą kradzieży w darknecie. Śledczy śledzili lokalizację kryptowaluty w blockchainie, nie znając jednak tożsamości właściciela. Ten przez lata przelewał środki na konta, wypłacając i przepuszczając przez tzw. miksery kryptograficzne, których celem było ukrycie źródła pochodzenia środków. Po latach firma Chainalytic zajmująca się analizą blockchain, śledząca skradzione aktywa z Silk Road zauważyła, że popełniono błąd. Właściciel przeniósł 800 USD na giełdę kryptowalut, która była transparentna, wymagając od użytkowników prawdziwych danych. Haker zarejestrował konto na nazwisko Zhong, a do samej transakcji doszło zaledwie pół roku po zgłoszeniu kradzieży przez Jimmiego. Wówczas na jaw wyszło, że de facto Zhong zgłosił kradzież aktywów, które sam ukradł przed laty.
Tekst przygotował FXMAG